Polineuropatia? Niekoniecznie.
Od drugiej połowy sierpnia problemy z nogami nie dają mi normalnie funkcjonować. O ile ból jest naprawdę na niskim poziomie, o tyle fascykulacje, parestezje i inne wspaniałości dają mi czasami nieźle popalić. Zaczęłam też odczuwać krótkotrwały brak czucia w środkowych palcach u stóp.
Na tym jednak nie koniec problemów. Wcześniej mniejsze problemy bagatelizowałam, w końcu nogi były najważniejsze. Od pół roku mam też problemy z niską odpornością. Co chwilę łapię jakieś infekcje. W sierpniu po raz kolejny dopadło mnie jakieś dziadostwo. Zapytałam lekarza jaka jest przyczyna, odpowiedział - niska odporność. Skąd tak niska odporność? Przyczyn może być mnóstwo, w tym i ... Stres. OK, to mnie przekonuje. Wszystko się zgadza, nie ma co ukrywać. Od kilku lat żyje w przewlekłym stresie, a w ciągu ostatnich trzech lat przeszłam kilka załamań nerwowych. Życie przestało mnie w pewnym momencie rozpieszczać i niestety wydarzyło się dużo złych rzeczy, które bardzo wpłynęły na mój stan psychiczny. To też bagatelizowałam, a to źle. Powinnam się leczyć, chodzić na terapie, ale jestem/byłam typem uparciucha, który nie chce pomocy. Dzisiaj żałuję, jestem już po podjęciu "męskiej" decyzji i zdecydowałam się na terapie.
Wracając jednak do niskiej odporności... Czy aby na pewno stres za to odpowiada? Tego stwierdzić na tym etapie nie można. Kiedy wyleczyłam (a przynajmniej mam taką nadzieję) sierpniowe paskudztwo, to pojawiły się kolejne problemy. Nie dość, że walczę z włosami i wypryskami na głowie, to jeszcze dzieje się coś niedobrego z moim pieprzykiem. Pieprzyka bagatelizować już nie będę i wybieram się po raz kolejny do lekarza. Nie wygląda to dobrze, ale mam nadzieję, że to kolejna pierdoła. Z czegoś jednak te wszystkie problemy zdrowotne, pierdoły wynikają. Nie dam sobie wmówić, że przez tyle lat na nic nie chorowałam, na nic nie narzekałam, uważałam, że mam końskie zdrowie, bo tak było i teraz w ciągu pół roku łapie wszystko i choruje już na dwie (co najmniej) poważne choroby i to beż przyczyny? Wracam do opcji badań i szukania przyczyny na własną rękę. Może jednak pasożyty, które wbrew pozorom nie wykrywa się łatwo, może ta bolerioza, może dziwna bakteria ... Jakaś przyczyna musi być! A może pieprzyk to nie pierdoła i to jest rozwiązanie niektórych moim problemów. Jestem zmęczona, wręcz skonana chorowaniem. Ileż można? Wyleczę jedno, zaczyna się drugie. Zero wytchnienia. Non stop lekarze, jakieś leki. Non stop te same pytania i brak odpowiedzi.
Jakby tego było mało, postanowiłam odwiedzić neurologa - Gabapnetyna na mnie nie działa, nogi wkurzają, liczyłam na nowe specyfiki i skierowanie lub pomoc w zakresie jakiejś rehabilitacji.
Po wyjściu w sierpniu ze szpitala zrobiłam w tym temacie sporo. 3 rehabilitantów, dzwoniłam nawet do pobliskiego uzdrowiska, żeby zapytać o fizykoterapie, zdecydowałam się też na odwiedziny w Poradni Chorób Mięśni w Warszawie. Podobno najlepsza w Polsce. Wszystko miałam już zaplanowane, brakowało mi tylko skierowania. Zainwestowałam też w kompleks witamin, ziół. Łykam, pije do dzisiaj.
Tymczasem u neurologa ...
Neurolog spojrzał na wyniki moich badań i stwierdził, że przecież wyniki EMG się skrajnie różnią i on nie postawiłby diagnozy - polineuropatia. Mam powtórzyć EMG, tym razem u nich, na miejscu. Nie podoba mu się to, kolejny wynik ma być rozstrzygający. Dostałam nowy lek, Gabapentyne mam odstawić. Skoro nie ma żadnych efektów, nie ma sensu jej dalej brać. Jeśli kolejne badanie EMG potwierdzi polineuropatię, dostanę kolejne leki. Mam sobie na razie darować fizykoterapie itd. Neurolog zapytał mnie też o naczyniaka w głowie, którego wykazał rezonans. Powiedziałam, że lekarze w szpitalu twierdzili, że mam się tym nie przejmować, to nic takiego. W odpowiedzi usłyszałam: " Nie wiem na jakiej podstawie lekarze w szpitalu stwierdzili, że to nic takiego. Od tego, żeby stwierdzić, czy to niewinna anomalia, czy już jakiś problem jest neurochirurg" Wypisze pani skierowanie".
Acha ok ...
W tej chwili mam przepisany Neurovit.
Dodatkowo sama od siebie łykam: Witaminę D3 + K2 (4000 j.), Magnez, Kompleks witamin B, Selen, Kwas foliowy. Do tego różne zioła.
Na tym jednak nie koniec problemów. Wcześniej mniejsze problemy bagatelizowałam, w końcu nogi były najważniejsze. Od pół roku mam też problemy z niską odpornością. Co chwilę łapię jakieś infekcje. W sierpniu po raz kolejny dopadło mnie jakieś dziadostwo. Zapytałam lekarza jaka jest przyczyna, odpowiedział - niska odporność. Skąd tak niska odporność? Przyczyn może być mnóstwo, w tym i ... Stres. OK, to mnie przekonuje. Wszystko się zgadza, nie ma co ukrywać. Od kilku lat żyje w przewlekłym stresie, a w ciągu ostatnich trzech lat przeszłam kilka załamań nerwowych. Życie przestało mnie w pewnym momencie rozpieszczać i niestety wydarzyło się dużo złych rzeczy, które bardzo wpłynęły na mój stan psychiczny. To też bagatelizowałam, a to źle. Powinnam się leczyć, chodzić na terapie, ale jestem/byłam typem uparciucha, który nie chce pomocy. Dzisiaj żałuję, jestem już po podjęciu "męskiej" decyzji i zdecydowałam się na terapie.
Wracając jednak do niskiej odporności... Czy aby na pewno stres za to odpowiada? Tego stwierdzić na tym etapie nie można. Kiedy wyleczyłam (a przynajmniej mam taką nadzieję) sierpniowe paskudztwo, to pojawiły się kolejne problemy. Nie dość, że walczę z włosami i wypryskami na głowie, to jeszcze dzieje się coś niedobrego z moim pieprzykiem. Pieprzyka bagatelizować już nie będę i wybieram się po raz kolejny do lekarza. Nie wygląda to dobrze, ale mam nadzieję, że to kolejna pierdoła. Z czegoś jednak te wszystkie problemy zdrowotne, pierdoły wynikają. Nie dam sobie wmówić, że przez tyle lat na nic nie chorowałam, na nic nie narzekałam, uważałam, że mam końskie zdrowie, bo tak było i teraz w ciągu pół roku łapie wszystko i choruje już na dwie (co najmniej) poważne choroby i to beż przyczyny? Wracam do opcji badań i szukania przyczyny na własną rękę. Może jednak pasożyty, które wbrew pozorom nie wykrywa się łatwo, może ta bolerioza, może dziwna bakteria ... Jakaś przyczyna musi być! A może pieprzyk to nie pierdoła i to jest rozwiązanie niektórych moim problemów. Jestem zmęczona, wręcz skonana chorowaniem. Ileż można? Wyleczę jedno, zaczyna się drugie. Zero wytchnienia. Non stop lekarze, jakieś leki. Non stop te same pytania i brak odpowiedzi.
Jakby tego było mało, postanowiłam odwiedzić neurologa - Gabapnetyna na mnie nie działa, nogi wkurzają, liczyłam na nowe specyfiki i skierowanie lub pomoc w zakresie jakiejś rehabilitacji.
Po wyjściu w sierpniu ze szpitala zrobiłam w tym temacie sporo. 3 rehabilitantów, dzwoniłam nawet do pobliskiego uzdrowiska, żeby zapytać o fizykoterapie, zdecydowałam się też na odwiedziny w Poradni Chorób Mięśni w Warszawie. Podobno najlepsza w Polsce. Wszystko miałam już zaplanowane, brakowało mi tylko skierowania. Zainwestowałam też w kompleks witamin, ziół. Łykam, pije do dzisiaj.
Tymczasem u neurologa ...
Neurolog spojrzał na wyniki moich badań i stwierdził, że przecież wyniki EMG się skrajnie różnią i on nie postawiłby diagnozy - polineuropatia. Mam powtórzyć EMG, tym razem u nich, na miejscu. Nie podoba mu się to, kolejny wynik ma być rozstrzygający. Dostałam nowy lek, Gabapentyne mam odstawić. Skoro nie ma żadnych efektów, nie ma sensu jej dalej brać. Jeśli kolejne badanie EMG potwierdzi polineuropatię, dostanę kolejne leki. Mam sobie na razie darować fizykoterapie itd. Neurolog zapytał mnie też o naczyniaka w głowie, którego wykazał rezonans. Powiedziałam, że lekarze w szpitalu twierdzili, że mam się tym nie przejmować, to nic takiego. W odpowiedzi usłyszałam: " Nie wiem na jakiej podstawie lekarze w szpitalu stwierdzili, że to nic takiego. Od tego, żeby stwierdzić, czy to niewinna anomalia, czy już jakiś problem jest neurochirurg" Wypisze pani skierowanie".
Acha ok ...
W tej chwili mam przepisany Neurovit.
Dodatkowo sama od siebie łykam: Witaminę D3 + K2 (4000 j.), Magnez, Kompleks witamin B, Selen, Kwas foliowy. Do tego różne zioła.







